Dobry, zły i niestraszny
W 2010 roku wyszła książka Rogi Joe Hilla, a już teraz możemy
oglądać jej ekranizację. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że pisarz jest synem
Stephena Kinga – mistrza horrorów. Jak na razie nie ma sensu porównywać
osiągnięć obu panów, bo Joe Hill jest na początku swojej pisarskiej drogi. Jednak
jeśli chodzi o filmy to Rogi (ang. Horns) wypadają lepiej niż niektóre
ekranizacje prozy starszego Kinga. Jako że książki nie miałam jeszcze okazji
czytać, to skupię się tylko na dziele, którego reżyserem jest Alexandre Aja.
Nie jest to znane nazwisko. Aja napisał scenariusze i nakręcił takie filmy jak Lustra, Wzgórza mają oczy (2006) czy Pirania 3D. Tytuły dosyć znane, lecz nie
aspirujące do miana klasyki horroru. Podobnie rzecz przedstawia się z jego
najnowszym filmem.
Fabuła Rogów w pierwszej chwili wydaje się
absurdalna, co jednak nie dziwi, gdy ktoś bliżej zapozna się z twórczością
Stephena Kinga. Widocznie upodobania do nietuzinkowych rozwiązań fabularnych
jest u nich rodzinne. Młody chłopak Ig Perrish (Daniel Radcliffe) jest
podejrzany o brutalne zamordowanie swojej dziewczyny Merrin. Jako że żyje w
małej miejscowości codziennie musi znosić szykany społeczeństwa, a także trudną
sytuację rodzinną – nawet jego rodzice nie są przekonani co do jego
niewinności. Jakby tego wszystkiego było mało pewnego ranka Ig odkrywa, że
wyrosły mu rogi. Nowy element jego image’u wywołuje w innych ludziach dziwne
zachowania, wszyscy wyjawiają to, co naprawdę myślą. Może to pomóc Perrishowi
odkryć prawdę o tragicznym wydarzeniu i oczyścić się z zarzutów. Choć najpierw próbuje
pozbyć się rogów, to ostatecznie decyduje się wykorzystać możliwości jakie one
dają.
Film jest
bardzo charakterystyczny, posiada specyficzny klimat, przez który przebija
małomiasteczkowość. Daje się odczuć niechęć społeczności wobec bohatera, uprzedzenia
i strach, co wprowadza nastrój duszności. Chciałoby się to miejsce jak
najszybciej opuścić. Jak na horror Rogi
nie są w ogóle straszne. Właściwie nie ma ku temu zbyt wielu okazji, bo przez
większość filmu niewiele się dzieje. Fabuła skupia się na Igu Perrishu, który
odwiedza ludzi i miejsca związane z Merrin, toczy rozmowy, próbuje uzyskać
informacje. Można by dodać tym scenom trochę niepokoju, niepewności, lecz
twórcy poszli zupełnie inną drogą. Skierowali się ku grotesce i baśniowości.
Rogi na głowie Iga wywołują w ludziach przedziwne reakcje, które nieraz w danej
chwili szokują lub śmieszą widzą, lecz na pewno nie wywołują lęku (jak scena u
lekarza). W filmie postawiono na epatowanie prostą i oczywistą symboliką.
Krzyżyk, własność zmarłej dziewczyny ma wyraźny, pozytywny wpływ na bohaterów,
którzy go noszą. Perrish, mimo że na
początku jest odrobinę zdziwiony i przestraszony zmianą jaka w nim zaszła,
szybko przechodzi nad tym do porządku dziennego i sam bierze w ręce widły, aby
uczynić swój wizerunek bardziej oczywistym. Ogień przestaje mu być straszny i zamiast
zaszkodzić sprawia, że bohater przechodzi kolejną przemianę. Jednak rogi,
widły, ponura mina i kolejne zmiany w fizjonomii nie sprawiają, że Ig staje się
straszny. Mnie kojarzył się z postaciami baśniowymi. Być może, gdyby postarano
się o odpowiednią oprawę byłoby inaczej. Muzyka w filmie jest, ale tak jakby
jej nie było – jest nijaka i zapomniałam o niej zaraz po jej wybrzmieniu. Jedynym
bardzo charakterystycznym utworem był Personal
Jesus zespołu Depeche Mode. Tytuł na pewno nie wybrany przypadkowo jeśli
patrzeć na symbolikę i wydźwięk filmu oraz coraz bardziej demoniczną postać
Iga.
Akcja filmu co
chwilę przerywana jest przez retrospekcje. Wiążą się one ściśle ze
wspomnieniami głównego bohatera. Zazwyczaj to on sięga pamięcią wstecz, czasami
jednak korzysta ze swoich mocy, aby wyciągnąć przeszłe wydarzenia z głowy kogoś
innego. Dzięki temu dowiadujemy się w bezpośredni sposób co działo się wiele
lat wcześniej, widzimy jak rodziło się uczucie Iga i Merrin, poznajmy bliżej
ich znajomych i rodzinę. Jest to też metoda na pokazanie, co wydarzyło się naprawdę
w noc, gdy zginęła dziewczyna. Wydaje się, że twórcy filmu postawili sobie
pytanie „Kto tu jest człowiekiem, a kto potworem?”. Pokazują, że nie należy
pochopnie osądzać człowieka, a jego wizerunek może okazać się mylący. Mimo że
coraz bardziej odczłowieczają Iga, cały czas wskazują na jego pozytywne cechy.
Natomiast ten naprawdę zły bohater, antagonista Iga, to postać bardzo
niepozorna. Kulminacyjna okazuje się jedna z ostatnich scen, bardzo
symboliczna, w której dochodzi do prawdziwego poświęcenia jednego z bohaterów.
Z pewnością
największą gwiazdą Rogów jest Daniel Radcliffe. Najbardziej popularny z całej
obsady i najlepiej grający aktor. Skutecznie zmył z siebie wizerunek Harry’ego
Pottera i z filmu na film wypada coraz lepiej. Chociaż nadal jest średniej
klasy aktorem, dostrzegam progres, rozwija się i obrał odpowiedni kierunek,
przez co ogląda się go z przyjemnością. Już w ostatnich odcinkach sagi o młodym
czarodzieju nieźle radził sobie z pokazywaniem uczuć, przestał być
tak sztywny jak na początku kariery. Dlatego jego Ig Perrish w kilku scenach aż
kipi ze skrajnych emocji, które nim targają, poczynając od złości kończąc na
rozpaczy.
Jak widać nie
mam zbyt wielu zastrzeżeń wobec Rogów,
jednak film w żaden sposób nie zachęcił do przeczytania książki Joe Hilla. Jest
to dziwny obraz, bardzo groteskowy, chwilami odrobinę brutalny, lecz w sposób
przekoloryzowany, sztuczny, nie budzący strachu czy odrazy. Alexandre Aja
wypuścił na rynek typowego przeciętniaka, który nie wpisuje się jednoznacznie w
żadną kategorię filmową, ale dla fanów książkowego pierwowzoru będzie z
pewnością wart obejrzenia.
Nie bardzo rozumiem dlaczego powołujesz się na książkę, której nie czytałaś. Masz do tego pełne prawo, ale wystarczyło skupić się na filmie, bez wtrąceń o tym, że dla fanów wersji papierowej jest wart obejrzenia, albo że jest to lepsza ekranizacja niż te, nakręcone na podstawie prozy Kinga.
OdpowiedzUsuńJako recenzent powinnaś książkę przeczytać, lub dla własnego bezpieczeństwa o niej milczeć, w przeciwnym razie istnieje wielkie ryzyko palnięcia głupoty, tak jak z resztą stało się w tym przypadku.
Pozdrawiam i gorąco polecam powieść Joe Hilla :)
Dla mnie film był ciekawy. Na pewno dający do myślenia, ale książki nigdy nie czytałam...może spróbuję? :D
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie. Dopiero zaczynam i każda opinia jest dla mnie bardzo cenna :) http://przeczytaj-zakochaj-sie.blogspot.com