poniedziałek, 29 września 2014

"Dług" recenzja filmu Maddena

Punkt ciężkości

Czy jeden lubiany przez nas aktor wystarczy do tego, aby spojrzeć na daną produkcję przychylnym okiem? Do tej pory uważałam, że tak. I też dlatego skusił mnie film Dług z Helen Mirren, którą chciałam zobaczyć w innej roli niż przy poprzedniej okazji (w RED 2). Na temat treści filmu Johna Maddena wiele nie wiedziałam. Ot, tyle co oferuje krótki opis dystrybutora. Niestety, ta produkcja okazała się dla mnie jednym z rozczarowań filmowych bieżącego roku.
                Dług opowiada historię trójki agentów Mossadu, których łączy wspólny sukces, ale też wspólna tajemnica z przeszłości. Obecnie są już w wieku średnim, aby nie powiedzieć emerytalnym, dwoje z nich ma wnuka, a ich córka odniosła sukces, wydając książkę o największym zawodowym powodzeniu rodziców. Jednak tę sielankę brutalnie przerywają wieści o odnalezieniu się człowieka, który zna ich sekret, ukrywany przez wiele lat. Bohaterowie zmuszeni są zareagować pozostawiając ciepłe kapcie i ponownie wkraczając do akcji, inaczej ich ułożone życie może lec w gruzach. I w tym momencie, gdy niecierpliwie oczekujemy wartkiej akcji, śledztwa z udziałem znanych aktorów (tj. Helen Mirren, Ciarán Hinds, Tom Wilkinson), przychodzi rozczarowanie. Tych aktorów jest na ekranie bardzo mało, więc jeśli obsada stanowi główny powód Waszego zainteresowania tytułem – ostrzegam, że możecie być niezadowoleni. W chwili, gdy sytuacja powinna się rozwinąć reżyser wprowadza retrospekcje. Cofamy się o 30 lat i trafiamy w sam środek wydarzeń. Mamy okazję bezpośrednio poznać historię, która odegrała znaczącą rolę w życiu bohaterów.
                Oczywiste jest, że należało dobrać aktorów, tak aby chociaż trochę przypominali swoje starsze „ja”. Moim zdaniem osoba odpowiedzialna za to wyzwanie, poniosła całkowitą porażkę. Aktorka grająca młodą Rachel w ogóle nie jest podobna do Mirren, nie posiada też nawet dziesięciu procent aktorskiego talentu starszej koleżanki po fachu. Młodego Davida odgrywa Sam Worthington, a starszego Ciarán Hinds. Nie dostrzegam co ich łączy i dlaczego zostali tak obsadzeni. Natomiast Stephenowi (Tom Wilkinson) młodej twarzy udziela Marton Csokas. Aktorzy nie wypadają źle pod względem warsztatu, ale przez cały czas odczuwałam, że powinno się dobrać ich odwrotnie. Kilka razy mylili mi się i musiałam sobie przypominać, który aktor jest którym bohaterem. Nie dopasowano ich fizycznie i doprowadziło to do wizualnej niezgodności, która mnie bardzo utrudniała oglądanie.

                Aby nie wyglądało na to, że patrzę tylko na kwestie aktorstwa, a nie dostrzegam plusów w tym filmie, przyznam, że mocnym punktem jest zestawienie skrajnie różnych postaw bohaterów. Dług to produkcja z przesłaniem, która ma nas zmusić do myślenia i do stawiania sobie pytań – „co ja bym w tej sytuacji zrobił/a?”. Odpowiedź nie jest prosta. Cały film jest ukazaniem wątpliwości, które buzują w bohaterach – zarówno za czasów młodości jak i później. Film przedstawia bolesne skutki ludzkich czynów i ma zdecydowany moralny wydźwięk. Zderza ze sobą postawę, która każe być uczciwym człowiekiem, nawet kosztem własnego dobra, z egoistycznym podejściem do życia, w którym najważniejsze są osobiste sukcesy kosztem prawdy i porzucenia zasad. Dzięki takiemu potraktowaniu tematu film zyskuje napięcie, odebrane mu wcześniej poprzez niemal całkowitą rezygnację z wartkiej akcji.
                Z jednej strony cieszę się, że Madden poszedł inną drogą niż można się było spodziewać po opisie filmu, nie wybrał utartej ścieżki tworząc film klimatyczny, ale równocześnie trochę „ciężki”, nudny i ponury. Końcowe sceny z Helen Mirren nie przekonują. Chociaż sporo się w nich dzieje, to jednak za mało, aby przekonać widza, który zdążył się już do Długu zrazić. Byłby to o wiele lepszy film, gdyby reżyser inaczej osadził punkt ciężkości – powinien poświęcić kilka scen ukazujących wydarzenia z lat sześćdziesiątych, na korzyść wydarzeń dziejących się współcześnie. Myślę, że obraz byłby lepszy gdyby prowadzono równoległe narracje w sposób bardziej wyważony. Mnie ponury nastrój Wschodniego Berlina sprzed trzydziestu lat przytłoczył – być może taki efekt był zamierzony przez twórców, nie zmienia to jednak faktu, że za owym wrażeniem nie przyszło zainteresowanie. W tej części filmu, która powinna dostarczyć widzom najwięcej emocji zabrakło czegokolwiek, co mogłoby skupić naszą uwagę. Gdyby jeszcze na ekranie było więcej Helen Mirren mogłabym wybaczyć Maddenowi ten film, wszak nie byłby to dla mnie czas stracony. Ale niestety częściej mamy do czynienia z przeciętną Jessicą Chastain.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz