czwartek, 4 września 2014

Bo czarny charakter to podstawa... - recenzja "Thor: Mroczny świat".

Recenzja filmu "Thor: Mroczny świat"

                                                 Bo czarny charakter to podstawa...
Źródło: http://www.filmweb.pl/
Z pewnością wielu widzów ma nadal w pamięci Thora i Avengers, głośne ekranizacje komiksów Marvela. Adaptacja historii młodego  boga z Asgardu, który zostaje pozbawiony mocy i musi udowodnić, że jest godny, by zostać królem, sięga do skandynawskiej mitologii i ukazała się w 2011 roku. I chociaż kojarzy się często z kiczem i sztucznością, to film zyskał sobie spore grono fanów.
            8 listopada do polskich kin weszła kontynuacja przygód superbohatera, czyli Thor: Mroczny Świat. Niestety widz został postawiony przed trudnym wyborem – może iść na wersję z napisami lecz w trój wymiarze lub w 2D, ale z dubbingiem. O polskim dubbingu wiele już zostało powiedziane i napisane więc chociaż nie przepadam za efektami 3D,  wybrałam mniejsze zło. I tutaj pierwsze, małe rozczarowanie, a wręcz zniesmaczenie. Bo nawet wersja z napisami woła o pomstę do nieba. Nie wiem, kto takie tłumaczenie zaakceptował, ale nie dość, że nijak ma się ono do oryginału, to momentami jest wręcz niesmaczne. Kojarzy się z amatorskimi przekładami, jakie można nieraz znaleźć w Internecie.  Trój wymiar jest słabo dostrzegalny, a nawet przeszkadza, bo nieraz obraz jest za ciemny. Szkoda.
Tym razem Dziewięciu Światom zagraża plemię Czarnych Elfów pod wodzą Malekitha. Chcąc zdobyć moc jaką daje tajemniczy Eter posłużą się ukochaną Thora – ziemianką Jane. Aby pokonać zło Thor będzie musiał dojść do porozumienia z wyrodnym bratem Lokim, który w lochach Asgardu odsiaduje karę po zamieszaniu jakiego dokonał w Avengers. A że jest on mistrzem iluzji, czarną owcą w rodzinie, nie zabraknie chwil zwątpienia, po której jest stronie i co tak naprawdę chce ugrać.
            Film stanowi przykład udanej kontynuacji. Jest po prostu o poziom wyżej niż poprzednie części. Nadal razi zestawienie statków kosmicznych, potworów i bogów z normalnym światem, przywodzące na myśl amerykańskie filmy katastroficzne, czy widok ubranego w zbroję Thora, który w czasie decydującego starcia wybiera się na przejażdżkę metrem. Za to początek filmu może niektórym kojarzyć się  z pierwszymi scenami Władcy Pierścieni, jest bardzo klimatyczny, a przedstawienie Asgardu oraz pokrewnych mu światów, a także sceny walki robią duże wrażenie. Do tego dochodzi wyśmienita muzyka Briana Tylera (Iluzja, Constantine).          
Na minus należy zaliczyć powierzchowne potraktowanie głównego przeciwnika Thora. Christopher Eccleston zagrał wybornie, także specjaliści od charakteryzacji dobrze wykonali swoją pracę. Ale zamiast nic nie wnoszących scen drugoplanowych postaci, można było postarać się o pogłębioną analizę motywacji Malekitha.
Źródło: http://www.film.gildia.pl/
            Chris Hemsworth, czyli odtwórca głównej roli widocznie popracował nad swoją rolą, bo jest o wiele lepiej niż w poprzednich częściach. Lecz jego Thor to nadal po prostu typowy mięśniak - przystojniak, który woli walkę niż rozmowę. Spacerowanie przed kamerą z odsłoniętym torsem i słodkie uśmiechy mogą wywoływać u żeńskiej części widowni zachwyt, ale aktor musi się pogodzić z tym, że to Tom Hiddleston jest ulubioną postacią większości widzów. Nie jest rzadkością, że wolimy czarne charaktery, są bardziej wyraziste, budzą skrajne emocje. Loki, brat Thora nosi w sobie jakąś tajemnicę, niepokoi nas jego rozdarcie wewnętrzne, tragizm postaci, przez co to jemu zaczynamy kibicować. Jesteśmy świadkami dokonującej się w nim przemiany, co aktor potrafi doskonale pokazać, nawet, a może przede wszystkim, w statycznych scenach, stosując minimalną ilość środków. Trudno uwierzyć, że Hiddleston, aktor grający szekspirowskie role, jest prawdziwym brylantem w całej serii, a w najnowszym filmie bije samego siebie z poprzednich odcinków.

            Mimo wielu minusów Thor: Mroczny świat jest wart obejrzenia, przede wszystkim ze względu na wyśmienitą rolę Hiddlestona, dobre tempo akcji, humor oraz zaskakujące zakończenie, które zostało w sali kinowej podsumowane odgłosami ulgi i brawami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz