Punkt ciężkości
Czy jeden lubiany przez nas aktor wystarczy do tego, aby
spojrzeć na daną produkcję przychylnym okiem? Do tej pory uważałam, że tak. I
też dlatego skusił mnie film Dług z
Helen Mirren, którą chciałam zobaczyć w innej roli niż przy poprzedniej okazji
(w RED 2). Na temat treści filmu
Johna Maddena wiele nie wiedziałam. Ot, tyle co oferuje krótki opis
dystrybutora. Niestety, ta produkcja okazała się dla mnie jednym z rozczarowań
filmowych bieżącego roku.
Dług opowiada historię trójki agentów
Mossadu, których łączy wspólny sukces, ale też wspólna tajemnica z przeszłości.
Obecnie są już w wieku średnim, aby nie powiedzieć emerytalnym, dwoje z nich ma
wnuka, a ich córka odniosła sukces, wydając książkę o największym zawodowym
powodzeniu rodziców. Jednak tę sielankę brutalnie przerywają wieści o
odnalezieniu się człowieka, który zna ich sekret, ukrywany przez wiele lat.
Bohaterowie zmuszeni są zareagować pozostawiając ciepłe kapcie i ponownie wkraczając do akcji, inaczej ich
ułożone życie może lec w gruzach. I w tym momencie, gdy niecierpliwie
oczekujemy wartkiej akcji, śledztwa z udziałem znanych aktorów (tj. Helen
Mirren, Ciarán Hinds, Tom Wilkinson), przychodzi rozczarowanie.
Tych aktorów jest na ekranie bardzo mało, więc jeśli obsada stanowi główny
powód Waszego zainteresowania tytułem – ostrzegam, że możecie być
niezadowoleni. W chwili, gdy sytuacja powinna się rozwinąć reżyser wprowadza
retrospekcje. Cofamy się o 30 lat i trafiamy w sam środek wydarzeń. Mamy okazję
bezpośrednio poznać historię, która odegrała znaczącą rolę w życiu bohaterów.
Oczywiste
jest, że należało dobrać aktorów, tak aby chociaż trochę przypominali swoje
starsze „ja”. Moim zdaniem osoba odpowiedzialna za to wyzwanie, poniosła
całkowitą porażkę. Aktorka grająca młodą Rachel w ogóle nie jest podobna do
Mirren, nie posiada też nawet dziesięciu procent aktorskiego talentu starszej
koleżanki po fachu. Młodego Davida odgrywa Sam Worthington, a starszego Ciarán Hinds. Nie dostrzegam co ich łączy i dlaczego zostali tak obsadzeni.
Natomiast Stephenowi (Tom Wilkinson) młodej twarzy udziela Marton Csokas.
Aktorzy nie wypadają źle pod względem warsztatu, ale przez cały czas odczuwałam, że powinno się dobrać ich odwrotnie. Kilka razy mylili mi się i
musiałam sobie przypominać, który aktor jest którym bohaterem. Nie dopasowano
ich fizycznie i doprowadziło to do wizualnej niezgodności, która mnie bardzo utrudniała
oglądanie.
Aby nie wyglądało na to, że
patrzę tylko na kwestie aktorstwa, a nie dostrzegam plusów w tym filmie,
przyznam, że mocnym punktem jest zestawienie skrajnie różnych postaw bohaterów.
Dług to produkcja z przesłaniem,
która ma nas zmusić do myślenia i do stawiania sobie pytań – „co ja bym w tej
sytuacji zrobił/a?”. Odpowiedź nie jest prosta. Cały film jest ukazaniem
wątpliwości, które buzują w bohaterach – zarówno za czasów młodości jak i
później. Film przedstawia bolesne skutki ludzkich czynów i ma zdecydowany
moralny wydźwięk. Zderza ze sobą postawę, która każe być uczciwym człowiekiem,
nawet kosztem własnego dobra, z egoistycznym podejściem do życia, w którym
najważniejsze są osobiste sukcesy kosztem prawdy i porzucenia zasad. Dzięki
takiemu potraktowaniu tematu film zyskuje napięcie, odebrane mu wcześniej
poprzez niemal całkowitą rezygnację z wartkiej akcji.
Z jednej strony cieszę się, że
Madden poszedł inną drogą niż można się było spodziewać po opisie filmu, nie
wybrał utartej ścieżki tworząc film klimatyczny, ale równocześnie trochę „ciężki”,
nudny i ponury. Końcowe sceny z Helen Mirren nie przekonują. Chociaż sporo się
w nich dzieje, to jednak za mało, aby przekonać widza, który zdążył się już do Długu zrazić. Byłby to o wiele lepszy
film, gdyby reżyser inaczej osadził punkt ciężkości – powinien poświęcić kilka
scen ukazujących wydarzenia z lat sześćdziesiątych, na korzyść wydarzeń
dziejących się współcześnie. Myślę, że obraz byłby lepszy gdyby prowadzono równoległe
narracje w sposób bardziej wyważony. Mnie ponury nastrój Wschodniego Berlina
sprzed trzydziestu lat przytłoczył – być może taki efekt był zamierzony przez
twórców, nie zmienia to jednak faktu, że za owym wrażeniem nie przyszło
zainteresowanie. W tej części filmu, która powinna dostarczyć widzom najwięcej
emocji zabrakło czegokolwiek, co mogłoby skupić naszą uwagę. Gdyby jeszcze na
ekranie było więcej Helen Mirren mogłabym wybaczyć Maddenowi ten film, wszak
nie byłby to dla mnie czas stracony. Ale niestety częściej mamy do czynienia z
przeciętną Jessicą Chastain.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz