Gdy w
wakacyjnym wydaniu magazynu Kino przeczytałam opinię jednej z recenzentek na
temat wiekowych aktorów w Hollywood, pomyślałam, że ma ona wiele racji.
Twierdzi mianowicie, że pojawianie się takich produkcji jak chociażby Niezniszczalni, w której w większości
występują starsi aktorzy – emeryci, związane jest z brakiem odpowiednich
następców.[1]
Coraz częściej możemy zaobserwować pojawianie się produkcji, które promują
bardzo znane, ale już trochę „nieświeże” nazwiska. Oprócz ww. filmu akcji, mamy
do dyspozycji np. Last Vegas, (film
ewidentnie wzorowany na serii Kac Vegas),
Red, Dwoje do poprawki, Mamma Mia!
czy To skomplikowane. Być może nie
przypadkowo w trzech ostatnich zagrała Meryl Streep – kobieta, o której mówi
się, że jest najlepszą, obecnie żyjącą aktorką i nawet wiek nie stoi na
przeszkodzie w ciągłym rozwoju jej kariery. Wszystkie wymienione przeze mnie
filmy opowiadają historię dojrzałych ludzi, posiadających bagaż doświadczeń,
próbujących zmierzyć się z nadchodzącą starością, nieraz na nowo budujących
swoje, ległe w gruzach życie. Czy mamy więc do czynienia z nowa modą w branży
filmowej? Być może. A na potwierdzenie tej tezy należy wysunąć kolejną głośną
produkcję, czyli Riwierę dla dwojga
Joela Hopkinsa.
Reżyser
znany jest już z filmu Po prostu miłość,
w którym opowiada historię dwojga samotnych ludzi, którzy spotkali się w
dojrzałym już wieku i niespodziewanie połączyło ich uczucie. Widocznie Hopkins
dobrze czuje się w takich klimatach, a także upodobał sobie w tego typu rolach
Emmę Thompson, bo to ona partneruje na ekranie Pierce’owi Brosnanowi, w
„Riwierze…”. Z kolei filmowy James Bond także miał okazję wcielić się w
podstarzałego adoratora we wcześniej wymienionym musicalu. Zbieg okoliczności,
przypadek, że akurat tych dwoje wybiera reżyser? Raczej nie, sądzę że świadomie
postawił na właśnie tych aktorów, ich wybór jest strzałem w dziesiątkę, bo
doskonale dogadują się na ekranie. Ale zacznijmy od początku…
Kate
i Richard stoją u progu wieku emerytalnego. Dawniej stanowili małżeństwo, czego
owocem jest dwójka dorosłych, zajętych swoim życiem dzieci. Los sprawił, że
rozwiedli się, prawdopodobnie za sprawą romansów Richarda z dużo młodszymi
kobietami. Po pewnym czasie jednak byli małżonkowie ponownie staja na swojej
drodze – firma Richarda zostaje przejęta i sprzedana, a on i jego
współpracownicy tracą oszczędności życia. Nowo mianowany bankrut nie udaje się
po pomoc do żadnej ze swoich niedawnych, młodych partnerek, lecz do byłej żony,
która również traci szanse na spokojną i dostatnią starość. Bohaterowie
zmuszeni są połączyć (niechętnie) siły, aby odzyskać to, co zostało im
zrabowane. Sprawa jednak nie jest taka prosta. Filmowy „czarny charakter” Vincent Kruger ani
myśli ugiąć się pod namową byłego małżeństwa, pieniądze stanowią dla niego
wartość najwyższą, w jego prywatnym rankingu stoją nawet ponad młodziutką i
piękną narzeczoną Manon. Ta z kolei zostaje przez niego obdarowana niezwykłym
prezentem – Okiem Tygrysa, czyli wartym bajońską sumę klejnotem. Na szczęście
(bądź nie – zależy, z której spojrzeć strony) ten fakt nie umyka uwadze Kate.
Bohaterka grana przez Emmę Thompson na pewno nie jest aż tak rozważna (jak
jedna z filmowych postaci, z których słynie aktorka), aby zrezygnować z
wymyślonego, genialnego, choć trudnego planu. Nie jest również aż tak
uprzedzona do byłego małżonka, aby nie uwzględnić jego pomocy w… kradzieży
brylantu! Wszak to jest właśnie ich plan – zamierzają wprosić się na wesele
Krugera do pilnie strzeżonego zamku i ukraść klejnot z pięknej szyi panny
młodej. Do tego angażują w to swoich dobrych przyjaciół, równie jak oni
zwariowanych, czyli Pen i Jerry’ego (w tych rolach znakomici Celia Imrie i
Timothy Spall). Przestępczy uczynek pary jest w filmie usprawiedliwiany koniecznością,
dobrem najwyższym, bo przecież kradzież jest tak naprawdę jedynie odebraniem
tego, co wcześniej zostało im zabrane…I tak rozpoczyna się niezwykła oraz niebezpieczna
eskapada na Riwierę Francuską, która na zawsze odmieni życie bohaterów (i
eskapada i Riwiera).
Jaki jest ten film? Zabawny, barwny,
wciągający, ale też wtórny. Podczas oglądania ciągle miałam przed oczami sceny
z To skomplikowane. Tam co prawda nie
było wątku kryminalnego, ale reszta fabuły zdaje się identyczna. Nie jest to na
pewno plus dla produkcji Hopkinsa, ale też nie narzekałam, bo dobra historia
miłosna będzie dla kobiety zawsze czymś wartym obejrzenia (szczególnie jeśli ma
dużo wolnego czasu i w danym momencie zero chęci do oglądania ambitniejszych
filmów). Mamy więc byłych małżonków, którzy pogubili się na pewnym etapie
wzajemnej relacji. Ale gdy dzieci dorosły i wyfrunęły z gniazda w domu nagle
zrobiło się pusto. Kate spędza czas skupiając się na pracy, poznawaniu mężczyzn
przez Internet i opiece nad kotem. Richard po rozstaniu z kolejną młodą
partnerką dochodzi po cichu do wniosku, że nikt nie zrozumie go tak, jak
dojrzała, była żona. I mimo że po drodze w życiu Kate pojawia się tajemniczy
adorator z Francji, byli małżonkowie, połączeni wspólnym problemem, coraz
bardziej się do siebie zbliżają. Kate jest w tym duecie stroną bardziej aktywną
i szaloną (scena pościgu za Krugerem), jej uczucia nieraz wypływają na wierzch.
A Richard? Podąża za nią krok w krok, wspiera i podziwia jej poczynania na nowo
zakochując się w „starej” (byłej) żonie. Czy ta historia ma happy and, tego nie
zdradzę. Ale mogę z czystym sumieniem uznać, że Brosnan i Thompson wytwarzają
pomiędzy sobą niezwykłą chemię, widać że na planie dobrze się ze sobą czują,
lubią razem grać. Ich postaci są pełne uroku, trochę zwariowane, ale też nieraz
dopada ich smutek, gdy uświadamiają sobie, czego im w życiu brakuje. Wszelkie
wątpliwości, skrajne emocje postaci aktorzy potrafią wyrazić tak, że chce się
na nich ciągle patrzeć i zaczyna się im kibicować – tak jak robią to ich
przyjaciele i wspólnicy. Pen i Jerry grają drugie skrzypce w filmie, ale robią
to we wspaniałym stylu. To oni współtworzą i podtrzymują humor. Nie wyobrażam
sobie, że mogłoby ich w tym filmie zabraknąć.
A skoro film jest reklamowany
jako komedia to na elementy humorystyczne zwróciłam szczególną uwagę. Gdyby
bohaterom zabrakło udanych, trafionych w punkt tekstów i zabawnych sytuacji, to
pewnie Riwiera dla dwojga okazałaby
się całkowitą klapą. Na szczęście tak się nie dzieje. Dialogi zostały
rozpisane, tak że nawet jeśli nie śmiejemy się do rozpuku, to uśmiechamy pod
nosem, a to już jest coś w dzisiejszym kinie, które coraz rzadziej zaskakuje.
To prawda, że niektóre wyczyny, które widzimy na ekranie, dalekie są od
realności. Nie chce mi się wierzyć, że grupka zwyczajnych osób w średnim wieku
byłaby w stanie nagle nurkować na tyle długo, aby dopłynąć do wyspy i na koniec
wspiąć się na stromy klif. Co prawda mają pod ręką specjalistyczny sprzęt,
(który pojawia się jak królik z kapelusza magika), ale znajdźcie mi takie osoby
w swoim otoczeniu – może być trudno. Czy problemy i rozterki bohaterów są w
stanie zrozumieć wyłącznie osoby w wieku 50+? Jak widać nie. Jestem dowodem na
to, że dzieło Hopkinsa może spodobać się też komuś, kto nie przeżył tego, co
filmowe postaci. Nie utożsamiam się z nimi i nie jestem w stanie w pełni
zrozumieć tego, co siedzi głęboko w świadomości Kate czy Richarda. A mimo to,
bardzo dobrze bawiłam się na tym filmie. Cieszy mnie fakt, że twórcy
współczesnej kinematografii skończyli, (a przynajmniej ograniczyli) lansowanie
młodości, niedojrzałości i prostackiego żartu. Coraz częściej, jak widać,
sięgają po tematykę skierowaną do osób dojrzałych, pokazując, że życie nie
kończy się wraz z pojawieniem się bólu krzyża czy pierwszych zmarszczek. Tym
większym plusem jest fakt, że zarówno dzięki umiejętnościom reżyserów,
scenarzystów, jak i starszych aktorów, tworzy się historie na poziomie. Trzeba
raczej bać się o to, czy takie filmy będą jeszcze mogły powstawać, gdy
zestarzeje się współczesne, młode pokolenie aktorów, którym na razie daleko do
poziomu dzisiejszych mistrzów. Ale z drugiej strony może to i dobrze, bo jednak
co za dużo to niezdrowo, a wysyp tego typu filmów pewnego dnia może odbić się
nam czkawką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz